Genealogią mojej rodziny zacząłem interesować się na poważnie kilka lat temu. Aktualnie prowadzę własne badania genealogiczne, korzystając z cyfrowych archiwów.

Niestety informacje, jakie mogę uzyskiwać od mieszkających w Starachowicach członków mojej rodziny są niewystarczające lub mało wiarygodne. Na przykład rodzinna legenda, że my, Zachertowie, pochodzimy z Prus i mieliśmy w herbie koronę hrabiowską.

Tymczasem jedyni znani mi z ogólnie dostępnych źródeł nobilitowani Zachertowie to suprascy baronowie z herbem Runicki z II poł. XIX w., fabrykanci i pionierzy przemysłu włókienniczego na ziemiach polskich, którzy raczej nie są ze mną spokrewnieni. Ostatni potomek z tej linii, Jan Zachert, honorowy obywatel Supraśla, zmarł wiele lat temu.

Z drugiej strony o jakimś pokrewieństwie z Zachertami z Supraśla wspomnieli mi przedstawiciele mojej rodziny mieszkający obecnie w Wielkopolsce, z którymi niedawno ponownie nawiązałem kontakty przerwane przez moją babkę Halinę Zachert z d. Byk vel Byszewską w l. 70. ub. wieku.

Ale to nie wszystko, bo o jakimś szlachcicu o nazwisku Zachert h. Bończa informuje księga Herby szlacheckie Rzeczpospolitej Obojga Narodów Tadeusza Gajla oraz list z 1722 r. przechowywany w archiwach Ordynacji Zamojskich. Zachert h. Bończa pojawia się również w innych herbarzach: Winiarskiego i Bonieckiego. Do której gałęzi rodu Zachertów przypisać ten herb?

Kroniki niemieckie poświadczają w XVIII w. pruskiego generała o nazwisku Zachert. Z relacji mojego ojca Zbigniewa, powołującego się na opowieści prababki Zachertowej z d. Lusar, których słuchał w dzieciństwie, wynika, że nasz rzekomo pruski przodek Zachert został nobilitowany za udział w jakiejś kampanii wojennej. Póki co są to tylko poszlaki oparte na mało wiarygodnych wspomnieniach ojca i do tego bardzo wątpliwe historycznie.

Pytanie robocze, jakie sobie obecnie stawiam, wciąż brzmi następująco: czy linia genealogiczna Zachertów, z której się wywodzę, rzeczywiście pochodzi z Prus i dlatego powinienem badać męską linię przodków mojego ojca gdzie indziej, czy też jest to linia angielska tożsama z Zachertami z Supraśla.

Archiwum kościelne w Wąchocku

Pewnego razu, po kolejnym odwiedzeniu witryny: piekarscy.com.pl prowadzonej przez moją znajomą, dziennikarkę i pisarkę Małgorzatę Karolinę Piekarską, zacząłem drążyć głębiej. Na razie tylko w internecie.

W ostatnich latach niektóre archiwa zostały zdigitalizowane, a dokumenty w nich przechowywane publicznie udostępnione. Z braku możliwości zajmowania się rodziną Zachertów, którzy pochodzili z odległego Poznania i z pewnych powodów byli dla mnie zupełnie nieznani, skierowałem uwagę na przodków mojej matki.

Dzięki archiwom klasztoru cystersów w Wąchocku i pomocy miejscowego genealoga, p. Piotra Juszczyka, z którym, jak się okazało, jestem również spokrewniony, trafiłem na istną „żyłę złota”. Tropiąc moich praszczurów w najprostszej linii pokrewieństwa, dotarłem aż do XVII w.!

Drzewo genealogiczne, które udało mi się zbudować, jest w wielu miejscach nadal niekompletne, ale za to w stu procentach pewne, bo oparte na rzetelnych źródłach metrykalnych. Można nawet prześledzić zmianę nazwisk wskutek literówek w dokumentach lub z innych powodów.

Nadal nie mam prawie żadnych informacji nt. przodków mojej Matki niemieszkających w Wąchocku, a przynajmniej niezawierających tam małżeństw. Sprawa dotyczy przede wszystkim rodzin Kowalskich i Bogaczów (po dziadku Lucjanie) oraz Łuczkiewiczów od czterech do pięciu pokoleń wstecz, zanim się do Wąchocka nie sprowadzili (po babci Antosi).

Łuczkiewiczowie rzekomo posiadali jakieś młyny na Wanacji pod Wierzbnikiem-Starachowicami, które moja prababka Marianna Łuczkiewicz z d. Sarzyńska puściła z dymem. Póki co nie dowiedziałem się na ten temat nic konkretnego, co budzi moje ogromne zdziwienie, gdyż te wydarzenia nie dotyczą bardzo odległej przeszłości.

Całkiem nieźle poszło mi z „żeńską” linią babci Antosi, którą częściowo odtworzyłem do 1665 r. Wtedy urodził się najstarszy znany mi przodek bezpośredni – Jan Rychlik ożeniony z Maryną Ślusarczyk. Jego wnuk Kazimierz zmienił nazwisko na Rychlicki (h. Grzymała), co prawdopodobnie wiązało się z uzyskaniem (poświadczeniem) szlachectwa.

Córka Kazimierza, Apolonia, wyszła za mąż za Piotra Kaczmarskiego, a w następnym pokoleniu córka Piotra i Apolonii, Magdalena, weszła do rodziny Sarzyńskich. W 1837 r. ich potomek Paweł Sarzyński ożenił się z Agnieszką Kolasińską h. Kojen, córką JacentegoTekli z d. Ogunowskiej (Ogonowskiej) h. Ogończyk. Córką Antoniego, syna Pawła Sarzyńskiego, i Antoniny Szumielewicz była moja prababka, Marianna Sarzyńska.

W 1903 r. Marianna wyszła za mąż za Leonarda Łuczkiewicza, z zawodu cieślę (lub też kołodzieja), syna AntoniegoFlorentyny Jasztal. Następne pokolenia to babka Antonina, no i moja Matka.

Niestety nie dysponuję żadnymi pamiątkami rodzinnymi poza nielicznymi zdjęciami moich dziadków Kowalskich i krewnych z wcześniejszych lat oraz meblami zagracającymi strych i korytarze w starym domu zbudowanym przez mojego pradziadka Jana Kowalskiego, który ostatecznie przypadł w spadku potomkom rodziny.

Dlaczego genealogia?

Poszukiwania genealogiczne, które przecież dopiero co rozpocząłem, dają mi bardzo dużo frajdy i naprawdę wciągają, tak jak twierdzą ci amatorzy, którzy zajmują się tym regularnie. Myślę, że duże znaczenie mają motywy, z jakimi przystępuje się do tej żmudnej, lecz satysfakcjonującej pracy.

Na początku przemian ustrojowych wielu Polaków poszukiwało swoich szlacheckich korzeni. Mnie te snobistyczne sprawy w ogóle nie interesują. Takie informacje stają się jednak przydatne przy śledzeniu konkretnej linii rodowodowej i są dość ciekawe zarówno biograficznie, jak i historycznie.

Jak na przykład nowina o królu Stanisławie Auguście Poniatowskim, z którym, jak się okazuje, jestem skoligacony po kądzieli poprzez małżeństwo z nieślubnym synem króla mojej praprababki ciotecznej Józefy z Szumielewiczów Siewierskiej h. Ogończyk.

Dlaczego jest to dla mnie tak ważne? Z dwóch powodów. Po pierwsze z wdzięczności dla przodków, dzięki którym żyję i których chciałbym w ten sposób upamiętnić. Po drugie jestem ciekaw, skąd pochodzą moje geny. Innymi słowy, co czyni mnie wyjątkowym (w dobrym lub w złym znaczeniu) wśród ludzi.

* * *

W moich amatorskich badaniach genealogicznych wykorzystuję na desktopie polski program komputerowy Drzewo Genealogiczne oraz dodatkowo wcale niezły, chociaż trochę mniej przyjazny w obsłudze darmowy Gramps.

Moje wciąż aktualizowane drzewo genealogiczne można podejrzeć pod tym linkiem: https://www.myheritage.pl/site-family-tree-346061171/zachert?familyTreeID=1.

Postawisz mi kawę?

Stawiając mi kawę, doceniasz moją wiedzę i doświadczenie, którymi dzielę się z Tobą gratis za pośrednictwem mojej strony internetowej i mediów społecznościowych oraz wspierasz rozwój moich przedsięwzięć w Egipcie. Dziękuję!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

author image

Autor: Kamil Zachert

Podróżnik, fotograf, uczestnik polskiej misji archeologicznej w Deir el-Bahari w okolicy Luksoru, organizator indywidualnych historyczno-krajoznawczych wypraw do Egiptu adresowanych do ambitnych pasjonatów wiedzy i przygody.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz inne artykuły

Elżbieta Zachert