Inszallah to świadectwo wiary Egipcjan w przeznaczenie. Czy sposób patrzenia na świat, gdzie los bierzemy na własne barki, jest na pewno lepszy?
Można przyzwyczaić się do załatwiania spraw w ostatniej chwili, bo właściwie i tak od nas nie zależą. Efekt działań nie ma związku z naszą wolą. To jest po prostu maktub, zapisane.
Można też nie patrzeć na zegarek, skoro czas jest wyłącznie domeną Allaha. Zresztą wiele rzeczy można traktować swobodniej, a ja wcale nie twierdzę, że jest to postawa zła.
Co to znaczy inszallah?
Ileż to razy słyszałem słowo: inszallah, które potocznie tłumaczy się jako zwykłe „być może”. Bo w takim znaczeniu występuje w niemal każdym zdaniu wypowiadanym przez Egipcjanina w kontekście przyszłości.
Ale inshallah w ustach Egipcjanina znaczy trochę więcej. Nie jest on aż tak zadufany w sobie, by uważał, że ma istotny wpływ na swoją przyszłość. Dlatego swoje życie i sprawność powierzył woli Boga.
Kartka z napisem: Inshallah Mail wisząca na skrzynce na korespondencję w amerykańskim Chicago House w Luksorze to humorystyczne wykrzywienie tej idei. Listy dojdą do adresata albo nie dojdą…
Ale to przecież nie o to chodzi. Egipski listonosz będzie uczciwie starał się je doręczyć. Tu liczy się pokora wobec zdarzeń losowych, której nie jest w stanie zaakceptować przeciętny człowiek z Zachodu.
Jak myślą Egipcjanie?
Zderzenie dwóch różnych systemów-pojęć – analizy wynikającej z mentalności zachodniej i syntezy charakterystycznej dla myślenia Egipcjan wpływa na stereotypy.
Wydaje się, że nasz pesymizm i ponuractwo kontrastują z niefrasobliwym optymizmem i wesołością mieszkańców doliny Nilu. Nie podoba się nam tzw. egipskie lenistwo i dookólny bałagan. Śmiejemy się z obcych i nierozumianych wartości, ale jeszcze częściej boimy się ich.
Dlaczego? Bo pokazują nam, że da się żyć inaczej? Że wcale nie musimy żyć w ciągłym napięciu z powodu zadań, które sami sobie wyznaczamy i problemów, które sami sobie stwarzamy.
Uważamy, że jesteśmy kowalami własnych losów i z tego powodu trwamy w nieustannym poczuciu winy, że marnujemy czas. Że coś idzie nie po naszej myśli, że w końcu nie daliśmy z siebie wszystkiego.
Taki stan rodzi lęk i frustrację, prowadząc w konsekwencji do zaburzeń psychicznych, takich jak nerwice i depresje.
Życie duchowe Egipcjan
Nie oznacza to, że egipski sposób myślenia jest zawsze i bezwarunkowo lepszy od naszego. Za nami stoi humanizm i zachodnia filozofia, których to rzeczy nie oddałbym nikomu za żadne skarby świata. Ale z pewnością dużo możemy się od Egipcjan nauczyć.
Pod pewnymi względami życie duchowe Egipcjan jest bogatsze od naszego, choć codzienność prawie nigdy tak dostatnia.
Wnioskuję to po twarzach Egipcjan tak często opromienionych naturalnym uśmiechem, a nie teatralnie ponurych i zaciętych jak nasze, żeby wszyscy wokół widzieli, jak poważnymi ludźmi jesteśmy, jak zapracowanymi itd.
Dla wielu ludzi z Zachodu wyścig szczurów czy rywalizacja na pokaz stanowi prawdę objawioną, mimo że jej skutkiem są niestety różne schizy i dramaty życiowe.
Czego nauczyłem się w Egipcie?
Myślę, że korzystne dla zdrowia psychicznego jest nie przejmować się zbytnio, nie zamartwiać na zapas, nie brać sobie na barki więcej, niż da się unieść. Po prostu częściej polegać na inszallah, niż ciągle spinać mięśnie i uderzać głową w mur.