W Polsce brakuje systemowego podejścia do dziedzictwa przeszłości. Zwłaszcza do promocji miejsc związanych z historią i kulturą regionów.
Są u nas przepiękne krajobrazowo i poznawczo miejsca, takie jak Rezerwat Archeologiczny „Rydno” wzdłuż rzeki Kamiennej koło Wąchocka w świętokrzyskiem, które aż proszą się o zainteresowanie.
Niestety z powodu braku woli (?) tudzież niedbalstwa samorządów (?) względnie braku świadomości walorów turystycznych tego miejsca (?) pies z kulawą nogą nigdy tam nie trafi.
Ale jeśli jakimś cudem tam dotrze, to nie zobaczy ani jednej tablicy informującej o miejscu nazwanym rezerwatem archeologicznym, ani jednej wiaty czy kosza na śmieci. Szlak rowerowy jest oznaczony, ale istnieje tylko teoretycznie, bo przejechanie go na dwóch kołach jest niemożliwe.
Krótko mówiąc, w Rezerwacie Archeologicznym „Rydno” nie ma żadnej infrastruktury ani chocby informacji dla rowerzystów poza wymalowanymi przez PTTK znakami na drzewach, które w konfrontacji z rzeczywistością są niczym policzek w twarz wymierzony turyście.
Kiedy Polska dogoni swój ogon?
Rozumiem (choć nie cenię) filozofię, że wszystko musi się opłacać i jeśli się szybko nie zwrócą pieniądze, to nie ma po co się starać. Może dlatego odbywają się różne festyny, jarmarki i pikniki popularnonaukowe, starające się nakryć „dzianiem się czegoś” ignorancję władz.
Jednak nie w każdym miejscu może i powinna panoszyć się komercja dająca jakiś zwrot inwestycji. Są tacy turyści, którym cisza wystarczy za najlepszą orkiestrę, a możliwość zjedzenia własnych kanapek zabranych na drogę i popicia kawą z termosu da większą frajdę niż stanie w kolejce do grilla i po piwo.
Z ekologicznego punktu widzenia pilne dostosowanie takich miejsc, jak m.in. rezerwaty archeologiczne, do europejskich standardów turystyki pieszej i rowerowej może stanowić wartość, na którą po prostu opłaca się łożyć.
Po kilku latach korzyści same się pojawią wskutek zwiększenia atrakcyjności regionu. Niektórym wciąż trudno to zrozumieć, więc przeliczają tu i teraz, niemając wizji przyszłości.
Wirtualna atrakcja turystyczna?
Rezerwat Archeologiczny „Rydno” jest albo humbugiem w założeniu mającym funkcjonować tylko wirtualnie, bo cała fizyczność dotyczy jedynie papieru zużytego na prowincjonalne opracowania naukowe żółknące w szufladach, albo boleśnie niedotrzymaną obietnicą.
Niestety stawiam na to drugie. Bo do czego innego, jak nie do oznaczonego na mapach celu, miałby prowadzić makabrycznie zaniedbany (porzucony) szlak rowerowy?