Lubię odkrywać nieznane i doświadczać nowych emocji, ale często z przyjemnością wracam na przetarte szlaki. Niektóre z nich sam sobie wydeptałem.
To są moje intymne szlaki w Egipcie i nie należą do nikogo innego. To nie jest żadna metafora. Mam własne ścieżki w Egipcie, po których nie chodzi nikt inny. Sam je sobie wydeptałem w czasie pracy dla Misji Skalnej w Deir el-Bahari. Chodziłem tam również w przerwie lub po godzinach dla własnej przyjemności.
Oglądałem stare fotografie Deir el-Bahari z XIX i początku XX wieku. Widać w tym samym miejscu jakieś ścieżki, których obecnie już nie ma, ale biegły one zdecydowanie inaczej – z góry na dół, a nie w poprzek jak moje. Ktoś wdrapywał się pod ścianę skalną, a potem schodził tą samą drogą. Przypuszczalnie już nie wracał.
Lubię szwendać się po różnych dziwnych miejscach. Lubię zostawiać swoje ślady. Czasem podniosę kamyk, który leży od wieków w stałej pozycji i przerzucę go kilka metrów dalej. Może jakiś człowiek w dalekiej przyszłości znajdzie go kiedyś i ciśnie w kierunku nieba? Wiele bym dał, żeby to wiedzieć.
Mam wielką frajdę, gdy uda mi się ustawić statyw aparatu w miejscu, w którym nikt inny raczej już go nie ustawi. To nie rywalizacja na lepsze kadry, lecz po prostu budowanie sensu własnego istnienia. Nawet kiedy przejawia się to w drobiazgach. Z nich także składa się moja opowieść.