Nigdy nie obchodziłem swoich urodzin w Egipcie. Jakoś nie ułożyło się z terminami. W tym roku jest tak samo. Patrzę przez okno na początek polskiego lata i widzę Egipt.
Zawsze wracałem z Egiptu przed moim jubileuszem lub wyjeżdżałem dopiero po nim. Koniec czerwca jest w Egipcie upalny, więc nie odbywają się wtedy wykopaliska archeologiczne naszej Misji Skalnej, ani nie realizuję w tym terminie wypraw do Egiptu.
Dzisiaj znów obchodzę urodziny poza Egiptem. I jak zwykle podchodzę do nich rzeczowo, to znaczy na chłodno, czyli bez rozkminiania zdarzeń z lat minionych i tym podobnych egzaltacji.
Mam niezłą praktykę w kontrolowaniu własnych emocji. Skupiam się w tym dniu co najwyżej na odkorkowywaniu mojego ulubionego włoskiego montepulciano. Ale nie uskuteczniam popijawy, mimo że zdrowie mi dopisuje. Za pierwszego młodu imprezowałem do białego rana. Obecnie uznałbym to za marnotrawstwo czasu, który można przecież spożytkować dużo lepiej.
Wielu ludzi dobudowuje do swoich urodzin jakąś metafizykę. Ja takich rzeczy nie uskuteczniam. Od bardzo dawna nic w tym dniu nie podsumowuję ani nic nie planuję. Dla mnie to żadna przełomowa data. Raczej ciągłość zmierzająca donikąd, będąca ogonem węża znikającym w jego paszczy. To mój prywatny uroboros.
Prawdę mówiąc, urodziny uważam za mocno przereklamowane. Kolejna karteczka odpada z kalendarza, ale jakie właściwie ma to znaczenie. Nie obchodzę urodzin w jakiś szczególny sposób, choć miło mi, jak przyjaciele wiedzą, że żyję i również dają oznaki życia. W czasach fejsbuka to żaden problem.
Dziś kończę 45 lat i nie rozumiem, dlaczego tak wielu ludzi cierpi z powodu wieku średniego i przechodzi w tym czasie jakieś kryzysy. Mnie to wszystko nie dotyczy. Nie czuję żadnej zmiany. Może poza tym, że rozumiem dużo więcej niż kiedyś i już nie spalam się z powodu wydumanych ambicji.
Następne urodziny chciałbym w końcu celebrować nie tylko nad Wisłą, ale też trochę nad Nilem w gronie moich egipskich przyjaciół. Tak się składa, że zwykle świętuję tam urodziny kogoś innego.
* * *
PS na rok 2023. A jednak! W tym roku kończę 47 lat życia. Chyba pierwszy raz coś sobie zaplanowałem z okazji urodzin. Czy uległem modzie, poddałem się nastrojowi?…
O ile wciąż nie przejmuję się upływem czasu i nie tworzę wokół mojej rocznicy jakiejś „magii kwantowej”, to posiłkując się datą jubileuszu, podjąłem pewne decyzje związane z rozwojem mojej marki oraz z życiem prywatnym. Być może to drugie mimo wszystko potwierdza pewien element kryzysu wieku średniego, aczkolwiek jeszcze go w taki sposób nie definiuję (lub nie zauważam).
Myślę, że mam w miarę dobry wgląd we własne wnętrze i potrafię tłumić pojawiające się kryzysy. Często kusi mnie, żeby nagrać podkast względnie napisać na blogu więcej o tych sprawach, bo inni ludzie na pewno borykają się z podobnymi rozterkami i może potrafiłbym jakoś im pomóc (w kupie raźniej, a wszelkie smutki biorą się głównie z tego, że giniemy z naszymi problemami w anonimowym tłumie), ale ograniczam swoje zapędy, bo przecież taka tematyka znacznie odbiegałaby od Egiptu.
Cdn. w przyszłym roku (?).